Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie

Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.

Od słowa Piłata zależała przyszłość Jezusa. Piłat mógł powiedzieć, że, ponieważ nie widzi winy w człowieku przyprowadzonym przez arcykapłanów, Jezus nie będzie skazany na śmierć. On jednak wolał umyć ręce.

Słowo ma wielką siłę. Widzimy to w naszym codziennym, rodzinnym życiu. Czasem wystarczy jedno słowo, aby drugą osobę wprowadzić w doskonały nastrój, albo spowodować jej płacz. Słowem możemy wyrazić dobro, możemy ukazać prawdę, ale możemy też przeklinać i złorzeczyć, możemy zamazywać prawdę i służyć temu, który jest „ojcem kłamstwa” (por. J 8, 44). Słowem możemy dawać świadectwo wiary, możemy głosić Dobrą Nowinę, możemy wzbudzać nadzieję, ale możemy też siać zgorszenie i odciągać od Chrystusa tych, których wiara jest jak „knotek o nikłym płomyku” (por. Iz 42, 3).

Panie Jezu, stojąc wraz z Tobą przed Piłatem, patrzymy na to, jak wykorzystujemy dar mowy. Podejmujemy rachunek sumienia zastanawiając się, czy nasze słowa służą rodzinie? Jak często popełniamy grzech obmowy, grzech dawania „fałszywego świadectwa” (por. Mt 26, 59)? Czy nasze słowa wypowiadane na głos i pielęgnowane w myślach są błogosławieństwem, czy przekleństwem? Jak często rozmawiamy o Tobie? Jak często wypowiadamy słowa niosące pokój, a jak często te, które prowadzą do nieporozumień i sprawiają przykrość najbliższym? Czy umiemy mówić, że się kochamy, że kochamy Ciebie?

Panie Jezu, wybacz nam każdy grzech popełniony słowem. Chcemy być Twoimi uczniami, chcemy wciąż uczyć się, jak wykorzystać dar mowy. Chcemy, aby nasza mowa była „tak, tak; nie, nie” (Mt 5, 37), aby każde słowo, które jest wypowiadane w naszej rodzinie, było uwielbieniem Ciebie.

Któryś za nas cierpiał rany…