Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie

Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.

Jakże inne spotkanie od tego z Matką. Tu nie ma współczucia dla cierpiącego. Jest wstyd bycia przy skazańcu. Nie ma chęci pomocy i ulżenia w cierpieniu. Jest troska o to, co inni sobie pomyślą. Nie ma dobrej woli. Jest zmuszenie. Nie ma empatii. Jest pogarda. Nie ma próby odczytania Bożej woli. Jest rozpaczliwe pytanie „dlaczego”?

Nie jest nam łatwo zrozumieć Boga. Tym bardziej, gdy nasze życie nie opiera się na Jego przykazaniach. Tym bardziej, gdy w naszym życiu brak miłości. Tej miłości, o której uczył Jezus – miłości pełnej, wybaczającej, skierowanej do wszystkich, także do tych, którzy nas nienawidzą (por. Mt 5, 43 – 48). Nie jest łatwo przyjąć krzyż. Nie jest łatwo zaakceptować własne ułomności i choroby. Nie jest łatwo zaakceptować nieszczęścia, które dotykają naszych bliskich. Nie jest łatwo, zwłaszcza, że gdy sami mamy swój obraz świata, gdy sami uważamy, że lepiej od Boga byśmy go urządzili, gdy sami tworzymy sobie obraz Boga. Nie jest łatwo, gdy nie słuchamy Jego słów, gdy nie umiemy zapatrzeć się na Jego krzyż, gdy nie umiemy wzruszyć się patrząc na żywego Chrystusa przychodzącego do nas w eucharystii, gdy nasza wiara nie porusza naszego sumienia na widok Jezusa obecnego w Najświętszym Sakramencie. Dlatego zanim następnym razem wypowiemy w kierunku Boga dramatyczne „dlaczego?”, spójrzmy w nasze sumienia, spójrzmy w nasze codzienne życie i zastanówmy się, ile w nim jest Boga.

Panie Jezu, patrzymy na Szymona z Cyreny i trochę mu współczujemy. Szedł biedak do domu, po ciężkim dniu pracy, a tu nagle żołnierze przymuszają go do tego, by Ci pomógł. Musieli go zmusić, bo któż przy zdrowych zmysłach chciałby się tak poniżać, żeby nieść krzyż za skazańca! Rozumiemy Szymona z Cyreny. Często też bardziej liczymy się ze zdaniem innych niż z Twoim. Rozumiemy, bo też często wolimy obchodzić krzyż z daleka, niż spojrzeć na Ciebie z miłością. Rozumiemy, bo w naszym życiu wciąż mało wiary, mało poznawania Ciebie, mało dążenia do świętości. Rozumiemy, bo i w naszym życiu doczesność często zagłusza wieczność.

Panie Jezu, tak bardzo chcemy, aby nasza rodzina była Twoim domem. Aby każdy dzień, który razem przeżywamy, był przez na poznany jako powód do wielbienia Ciebie. Panie Jezu, prosimy, naucz nas sobie wzajemnie pomagać. We wszystkim. Czyli we wszystkich czynnościach dnia codziennego, abyśmy byli dla siebie wzajemnie wsparciem. Czyli w chwilach trudnych, gdy brak sił, gdy wydaje się nam, że wszyscy inni sprzysięgli się przeciw nam – spraw, abyśmy w naszej rodzinie nikogo nie opuścili, nie odrzucili, nie przestali kochać. We wszystkim, czyli także w tym najważniejszym – w przestrzeni naszej wiary. Naucz nas wzajemnej modlitwy za siebie. Naucz nas dawania świadectwa. Naucz nas być Twoim apostołem w naszym ziemskim domu.

Któryś za nas cierpiał rany…