Adoracja to  świętowanie obecności. Jest to  prosta radość z  samego faktu obecności, Jego obecności i  mojej obecności przy Nim. Cieszy mnie sama Jego OBECNOŚĆ. Najważniejsze dla mnie jest to, że  mogę SPOTKAĆ Jezusa. Czy tak jest w naszym życiu? Nie jest to takie proste jakby się wydawało. Dlatego chciałbym, byśmy DALI SIĘ ZACHĘCIĆ do adoracji, która jest świętowaniem obecności Boga w naszym życiu. Pędzimy, biegniemy przez życie, planujemy, kalkulujemy, przeliczamy, analizujemy, marzymy, pragniemy, chcemy… Tak wiele tego jest. A często bez NIEGO! A szkoda. Bo warto wciąż uczyć się słuchać Boga, słuchać Jego podpowiedzi, by nie iść po swoich drogach i popełniać wiele błędów, ale iść ścieżkami Pana i umieć spełniać Jego wolę. W każdy piątek o godz. 17:00 mamy okazję, by chociaż godzinkę zostać na chwilę sam na sam z Nim! Odkryjmy piękno tego spotkania…
Gdy adorujemy Jezusa, wyłączamy umysł, jesteśmy bierni, jakby bezwładni, zupełnie poddani Jemu, Jego inicjatywie. Nie czynię wysiłku, nie myślę o  tym, jak zagospodarować czas. Rozkoszuję się biernością, w  którą zostaję zapraszany i  wprowadzany. Trwam. Tak po  prostu. Siedzę i  patrzę. Moje serce jest ciche, zasłuchane, małe, pozwalające się ogarnąć, otulić.
Nasiąkam ciszą, milczeniem. Gdy adoruję, przenika mnie świadomość, że  to  nie tyle ja  patrzę na  Niego, ile raczej On  patrzy na  mnie –  we  mnie. Jego patrzenie –  to  dotykanie mojego serca. Kiedy adoruję, przychodzi mi  często na  myśl Psalm 139 –  powtarzam sobie jego słowa o  przenikaniu mnie przez Pana i  w  ten sposób jeszcze głębiej, mocniej uświadamiam sobie, że  Pan –  teraz właśnie –  mnie przenika. Nie muszę nic mówić, On  wie, On  przenika, On  dotyka. Jego dotyk jest uzdrawianiem. Czasami w  sercu pojawia się pytanie: Czego pragnę teraz? Czego pragnę –  gdzie Jezus ma  dotknąć mojego serca? W  którym miejscu? I  wtedy dzieje się cos pięknego –  otwieram w  milczeniu moje serce i  nie tyle mówię Mu  o  tym, co  najbardziej mnie nęka i  boli, ile POKAZUJĘ Mu  te  miejsca, odkrywam swoje serce…
Adoracja jest czekaniem. Otwieram ręce i  serce na  przyjmowanie wszystkiego, co  Bóg da.  Jest ona przyjmowaniem życia, przyjmowaniem Pana, przyzwoleniem na  przenikanie mnie. W  tym czasie pozwalam Jezusowi, aby wziął z  mojego serca to, co  chce wziąć i  włożyć to, co  chce włożyć. To  czas cierpliwego czekania na  Niego. On  jest w  centrum, nie ja.  Adoracja jest dorastaniem do  tego, że  Jezus jest najważniejszy.
Adoracja jest wejściem w  klimat uwielbienia, podziwu, delikatności. To  czas napełniania się miłością i  wrażliwością, która jest z  Boga. W  czasie adoracji odkrywam najczęściej przyczynę chęci ucieczki. Jest to  pokusa spowodowana tym, że  przyszedłem na  adorację w  tym celu, aby coś otrzymać, załatwić. I  w  tym momencie doświadczam rozczarowania. Adoracja nie jest miejscem rozwiązywania moich problemów, szukania odpowiedzi. Jestem na  adoracji nie po  to, aby coś otrzymać, lecz w  tym celu, aby być przed Bogiem.
Przychodzenie na  adorację jest znakiem, że  czuję się bezpieczny w  obliczu Boga. Przychodzę, aby słuchać Boga. PRZYJDŹ I POSŁUCHAJ…