Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie

Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.

Droga wydaje się nie mieć końca. Ludzkie ciało Boga odmawia posłuszeństwa. Jezus upada po raz drugi. Ale On jednak wstaje. Wie, że musi dojść na Golgotę, że musi wypełnić do końca swoje powołanie.

Wierność powołaniu – to wielka nauka płynąca z drugiego upadku Jezusa. Każdemu powołaniu, także małżeńskiemu. Jakże wielu z nas, w chwilach próby, poddaje się. Jakże wiele małżeństw nie chce powstać, gdy zdarzy im się upadek. Szukamy najprostszych, najmniej wymagających rozwiązań. Nieraz pierwsze kłopoty skutkują rozwodem. Pierwsze pokusy skutkują grzechem. Pierwsze grzechy skutkują kolejnymi i coraz większym oddalaniem się od Boga. To prawda, że powstanie po upadku jest trudne. Ale nie jest niemożliwe. Nawet wtedy, gdy nie jest to pierwszy upadek.

Panie Jezu, patrzymy na Ciebie leżącego pod krzyżem. Chcemy teraz spojrzeć w głąb naszej duszy i zobaczyć nasze upadki. Pomóż nam poznać nasz grzech, bo tylko wtedy będziemy mogli go pokonać, bo tylko wtedy nasz upadek nie będzie trwał, bo tylko wtedy będziemy mogli wstać i iść dalej, aż do końca drogi, którą nam wyznaczyłeś. Pomóż nam zobaczyć grzech, którym ranimy Ciebie i którym ranimy naszych najbliższych. Którym ranimy się w naszych rodzinach. I daj nam siłę i łaskę nawrócenia.

Panie Jezu, w Twoje umęczone dłonie składamy nasze małżeństwa i nasze rodziny. Prosimy umocnij w nas łaskę sakramentu małżeństwa. Odnów naszą miłość. Niech spojrzenie na Ciebie upadającego pod ciężarem krzyża nie napełnia nas smutkiem, ale nadzieją i wiarą w to, że z każdego upadku można wstać. Niech ten widok postawi przed naszymi oczami obraz konfesjonału, w którym czekasz na każdego, kto upada. W którym chcesz dotykać swoją uzdrawiającą mocą każdą chorobę duszy, w którym chcesz odpuścić grzech i dać siłę do pokonania trudów naszego małżeńskiego i rodzinnego powołania.

Któryś za nas cierpiał rany…