STACJA I – Pan Jezus skazany na śmierć
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie
Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Od słowa Piłata zależała przyszłość Jezusa. Piłat mógł powiedzieć, że, ponieważ nie widzi winy w człowieku przyprowadzonym przez arcykapłanów, Jezus nie będzie skazany na śmierć. On jednak wolał umyć ręce.
Słowo ma wielką siłę. Widzimy to w naszym codziennym, rodzinnym życiu. Czasem wystarczy jedno słowo, aby drugą osobę wprowadzić w doskonały nastrój, albo spowodować jej płacz. Słowem możemy wyrazić dobro, możemy ukazać prawdę, ale możemy też przeklinać i złorzeczyć, możemy zamazywać prawdę i służyć temu, który jest „ojcem kłamstwa” (por. J 8, 44). Słowem możemy dawać świadectwo wiary, możemy głosić Dobrą Nowinę, możemy wzbudzać nadzieję, ale możemy też siać zgorszenie i odciągać od Chrystusa tych, których wiara jest jak „knotek o nikłym płomyku” (por. Iz 42, 3).
Panie Jezu, stojąc wraz z Tobą przed Piłatem, patrzymy na to, jak wykorzystujemy dar mowy. Podejmujemy rachunek sumienia zastanawiając się, czy nasze słowa służą rodzinie? Jak często popełniamy grzech obmowy, grzech dawania „fałszywego świadectwa” (por. Mt 26, 59)? Czy nasze słowa wypowiadane na głos i pielęgnowane w myślach są błogosławieństwem, czy przekleństwem? Jak często rozmawiamy o Tobie? Jak często wypowiadamy słowa niosące pokój, a jak często te, które prowadzą do nieporozumień i sprawiają przykrość najbliższym? Czy umiemy mówić, że się kochamy, że kochamy Ciebie?
Panie Jezu, wybacz nam każdy grzech popełniony słowem. Chcemy być Twoimi uczniami, chcemy wciąż uczyć się, jak wykorzystać dar mowy. Chcemy, aby nasza mowa była „tak, tak; nie, nie” (Mt 5, 37), aby każde słowo, które jest wypowiadane w naszej rodzinie, było uwielbieniem Ciebie.
Któryś za nas cierpiał rany…
STACJA II – Pan Jezus bierze krzyż na ramiona
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie
Żeś przez krzyż mękę Swoją świat odkupić raczył.
Jezus przyjął krzyż dobrowolnie, z miłości do każdego człowieka. Krzyż – cierpienie, poniżenie, ale też wyrzeczenie się przyjemności, rezygnacja z możliwości użycia siły, by samemu wyzwolić się z konieczności niesienia ciężaru, poświęcenie się dla innych. Jezus swoje cierpienie ofiarował Bogu. Dla nas, bo nas kocha. Miłość Jezusa do nas popchnęła Go do tego czynu. Mimo swej Boskiej mocy, przyjął krzyż, ponieważ taka była wola Boga.
Nasza codzienność nie jest wolna od cierpienia, nie jest wolna od krzyża. Nasz rodzinny krzyż zaczął się już w chwili, gdy składaliśmy małżeńską przysięgę. Tak jak Chrystusowy krzyż zaczął się w chwili zwiastowania. Naszym krzyżem jest to wszystko, co poświęcamy Bogu z miłości do Niego i do drugiego człowieka. Może nim być ogromna liczba naszych codziennych czynności – od rannego wstawania i wykonania jakiejś pracy, by ktoś inny mógł dłużej spać, do wieczornego pościelenia łóżka. To wszystko, w czym przejawia się nasza miłość, możemy ofiarować Bogu. Naszym krzyżem może też być cierpienie tak fizyczne jak i duchowe. Nasze choroby możemy, podczas modlitwy, złożyć u stóp Jezusa stojącego przed wzgórzem Kalwarii prosząc Go, aby przyjął je w określonej intencji. Nasze trudne przeżycia duchowe, cierpienia innych członków rodziny, śmierć kogoś bliskiego, ale także trudności w pracy, także możemy oddawać Jezusowi. Możemy też prosić Go, aby odsunął od nas krzyż, który wydaje się nam zbyt ciężki, ale pamiętajmy wtedy, by modlitwę zakończyć słowami, którymi nasz Zbawiciel kończył swoją modlitwę: „niech się stanie wola Twoja” (Mt 26, 42).
Panie Jezu wybacz nam brak zaufania. Wybacz tworzenie własnej teologii, własnego wyobrażenia Twojej woli. Dotknij każdego z nas Twoją miłością. Oświeć nasze umysły, tchnij w nas nowego ducha, abyśmy, kochając się coraz mocniej, jako rodzinna jedność pomagali Ci w codziennym niesieniu krzyża. Uzdrów nasze serca, aby, poddane Tobie, w każdej chwili życia powtarzały: „Jezu, ufam Tobie”.
Któryś za nas cierpiał rany…
STACJA III – Pan Jezus upada po raz pierwszy
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie
Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.
Upadek na twardą, kamienną ziemię. Ból. Cierpienie. I wrzaski tłumu, który w większości traktuje mękę Jezusa jak dobrą zabawę. Tak mało wokół Niego tych, którzy Mu współczują. Tak mało tych, którzy uronią łzę. A czy jest ktoś, kto patrząc na leżącego pod krzyżem Człowieka przewidzi, że za trzy dni będzie On największym Zwycięzcą w dziejach świata?
Niemal codziennie spotykamy ludzi cierpiących. Takich, których cierpienie jest widoczne i namacalne, jak Chrystusowy upadek. Nasi bliscy doświadczają bólu, czekają w kolejkach do lekarzy, leżą w szpitalach, przechodzą rehabilitację… Inni są bliscy zakończenia ziemskiej wędrówki. Czy potrafimy im współczuć? Czy potrafimy spojrzeć na nich z miłością i ofiarować choćby dobre słowo? Bo jest jeszcze inny rodzaj cierpienia. Jezus też go mocno doświadczył. Cierpienie spowodowane odrzuceniem. Cierpienie spowodowane brakiem miłości. Zwłaszcza brakiem miłości najbliższych. Ileż tego cierpienia jest w naszych rodzinach! Ileż dzieci, które czują się niechciane i niekochane! Ileż żon opuszczonych przez mężów! Ileż mężów zdradzonych przez żony! Ileż ludzi starszych cierpiących w samotności, z dala od swoich dzieci! Ileż ludzi chorych, którzy zostali opuszczeni przez najbliższych, oddani do „domów spokojnej jesieni”! Ileż w naszych rodzinach samotności, odrzucenia i niezrozumienia! Także w tych sprawach, wydawać by się mogło, błahych, małych. Jesteśmy tak często zamknięci w świecie własnych myśli i zamierzeń, w świecie najzwyklejszego egoizmu. A przecież Jezus mówił: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie” (J 13, 34).
Panie Jezu, stoimy w tłumie patrzącym na Twój upadek. Ale nie chcemy się śmiać. Nie żądamy, żebyś natychmiast wstał i szybciej dał się zabić, bo jeszcze chcemy zdążyć na kolację. Tak jak Ty, czujemy ból. Ból upadku. Ból grzechu. Tego grzechu, który jest ciężarem Twojego krzyża. Który jest ciężarem krzyża naszych bliskich – rodziców, małżonków, dzieci, rodzeństwa, dziadków… I żałujemy. Każdego słowa, którym mogliśmy zranić. Każdego czynu, u którego podstaw było nasze wygodnictwo i lenistwo. Żałujemy tego, że nie umiemy okazać miłości w drobnych, codziennych czynnościach. Żałujemy, bo nie umiemy kochać nawet najbliższych członków rodziny tak, jak Ty nas umiłowałeś.
Panie Jezu, w Twoje miłosierne dłonie składamy wszystkich naszych bliskich, którzy kiedykolwiek cierpieli z powodu braku naszej miłości. Składamy naszych współmałżonków, których nie chcieliśmy wysłuchać, składamy dzieci, dla których brakło nam cierpliwości, rodziców, których nie umieliśmy zrozumieć. Wejdź, Panie Jezu, w nasze zwykłe, szare życie. Wtedy przestanie być szare! Przestanie być wegetacją i czekaniem na coś, co ma się wydarzyć, a będzie Życiem Prawdziwym, życiem z Tobą. Będzie więc życiem pełnym miłości. Tej, którą nam pokazałeś na drodze krzyżowej.
Któryś za nas cierpiał rany…
STACJA IV – Pan Jezus spotyka Matkę swoją
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie
Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.
Spotkanie. Pełne miłości, współczucia, zrozumienia. Tak przecież musi być! Obydwoje to wiedzą. Syn zna wolę Ojca. Matka pamięta słowa Symeona: „A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu” (Łk 2, 35). Teraz spełnia się to proroctwo. Teraz też ból i cierpienie Matki łączą się z nadzieją zmartwychwstania. Bo Matka pamięta słowa Syna: „Syn Człowieczy musi być wydany w ręce grzeszników i ukrzyżowany, lecz trzeciego dnia zmartwychwstanie” (Łk 24, 7).
Nadzieja jest bardzo ważnym elementem naszej rodzinnej codzienności. Gdy małżonkowie składają sobie małżeńską przysięgę, mają nadzieję, że wspólnie przejdą przez całe życie. Mają nadzieję, że będą szczęśliwi. Rodzice mają nadzieję, że ich dzieci będą zdrowe i dobrze przygotują się do wejścia w swoją dorosłość. Dzieci mają nadzieję, że będą rozumiane i kochane przez swoich rodziców. Bez nadziei życie przestaje mieć sens. Tym bardziej je traci, gdy brak nadziei na życie wieczne. Jezus bardzo często podkreślał, że nasze ziemskie życie jest tylko krótkim etapem wieczności, do której zostaliśmy powołani. Mówił też, że to od nas zależy, jak nasza wieczność będzie wyglądała: „Ci, którzy pełnili dobre czyny, pójdą na zmartwychwstanie życia; ci którzy pełnili złe czyny – na zmartwychwstanie potępienia” (J 5, 29).
Panie Jezu, jesteśmy obok Ciebie, stoimy za Twoją Matką. I choć smutek jak miecz przenika nasze serca, patrząc w Twoje, pełne miłości oczy, nabieramy nadziei. Patrząc na Matkę, która pozornie traci Syna, zaczynamy widzieć więcej niż tylko doczesne troski. Prosimy Cię o to, abyśmy umieli, jak Twoja Matka, trwać przy Tobie zawsze. Abyśmy nie zapominali o Tobie w naszych wielkich radościach i abyśmy wołali do Ciebie w chwilach smutku. Ale prosimy też, abyśmy nie zapominali o Tobie w szarej codzienności. Nie chcemy, abyś był naszym Panem „od święta”. Pomóż nam zachować wierność Tobie, wierność Twoim słowom, w każdym dniu naszego życia. Pomóż budować w naszej rodzinie cnotę chrześcijańskiej nadziei.
Panie Jezu, wybacz nam, gdy grzeszymy przeciw cnocie nadziei. Wybacz, gdy swój wzrok zatrzymujemy na chwilowych zyskach, a nie widzimy tego, że odciągają nas one od Ciebie. Wybacz, gdy bardziej zależy nam na zaspokajaniu doczesnych trosk, niż na Twojej miłości. Wybacz, gdy koncentrując się na przyjemnościach, na ulotnych doznaniach, stawiamy je w naszej hierarchii wartości wyżej od Twojej miłości. Wybacz, gdy Twoje przykazania zastępujemy prawem wymyślonym przez człowieka. Wybacz, gdy w całym doczesnym zabieganiu gubimy sprzed oczu prawdziwy sens naszego istnienia, gdy gubimy nadzieję życia wiecznego.
Któryś za nas cierpiał rany…
STACJA V – Szymon z Cyreny pomaga nieść krzyż Panu Jezusowi
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie
Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.
Jakże inne spotkanie od tego z Matką. Tu nie ma współczucia dla cierpiącego. Jest wstyd bycia przy skazańcu. Nie ma chęci pomocy i ulżenia w cierpieniu. Jest troska o to, co inni sobie pomyślą. Nie ma dobrej woli. Jest zmuszenie. Nie ma empatii. Jest pogarda. Nie ma próby odczytania Bożej woli. Jest rozpaczliwe pytanie „dlaczego”?
Nie jest nam łatwo zrozumieć Boga. Tym bardziej, gdy nasze życie nie opiera się na Jego przykazaniach. Tym bardziej, gdy w naszym życiu brak miłości. Tej miłości, o której uczył Jezus – miłości pełnej, wybaczającej, skierowanej do wszystkich, także do tych, którzy nas nienawidzą (por. Mt 5, 43 – 48). Nie jest łatwo przyjąć krzyż. Nie jest łatwo zaakceptować własne ułomności i choroby. Nie jest łatwo zaakceptować nieszczęścia, które dotykają naszych bliskich. Nie jest łatwo, zwłaszcza, że gdy sami mamy swój obraz świata, gdy sami uważamy, że lepiej od Boga byśmy go urządzili, gdy sami tworzymy sobie obraz Boga. Nie jest łatwo, gdy nie słuchamy Jego słów, gdy nie umiemy zapatrzeć się na Jego krzyż, gdy nie umiemy wzruszyć się patrząc na żywego Chrystusa przychodzącego do nas w eucharystii, gdy nasza wiara nie porusza naszego sumienia na widok Jezusa obecnego w Najświętszym Sakramencie. Dlatego zanim następnym razem wypowiemy w kierunku Boga dramatyczne „dlaczego?”, spójrzmy w nasze sumienia, spójrzmy w nasze codzienne życie i zastanówmy się, ile w nim jest Boga.
Panie Jezu, patrzymy na Szymona z Cyreny i trochę mu współczujemy. Szedł biedak do domu, po ciężkim dniu pracy, a tu nagle żołnierze przymuszają go do tego, by Ci pomógł. Musieli go zmusić, bo któż przy zdrowych zmysłach chciałby się tak poniżać, żeby nieść krzyż za skazańca! Rozumiemy Szymona z Cyreny. Często też bardziej liczymy się ze zdaniem innych niż z Twoim. Rozumiemy, bo też często wolimy obchodzić krzyż z daleka, niż spojrzeć na Ciebie z miłością. Rozumiemy, bo w naszym życiu wciąż mało wiary, mało poznawania Ciebie, mało dążenia do świętości. Rozumiemy, bo i w naszym życiu doczesność często zagłusza wieczność.
Panie Jezu, tak bardzo chcemy, aby nasza rodzina była Twoim domem. Aby każdy dzień, który razem przeżywamy, był przez na poznany jako powód do wielbienia Ciebie. Panie Jezu, prosimy, naucz nas sobie wzajemnie pomagać. We wszystkim. Czyli we wszystkich czynnościach dnia codziennego, abyśmy byli dla siebie wzajemnie wsparciem. Czyli w chwilach trudnych, gdy brak sił, gdy wydaje się nam, że wszyscy inni sprzysięgli się przeciw nam – spraw, abyśmy w naszej rodzinie nikogo nie opuścili, nie odrzucili, nie przestali kochać. We wszystkim, czyli także w tym najważniejszym – w przestrzeni naszej wiary. Naucz nas wzajemnej modlitwy za siebie. Naucz nas dawania świadectwa. Naucz nas być Twoim apostołem w naszym ziemskim domu.
Któryś za nas cierpiał rany…
STACJA VI – Święta Weronika ociera twarz Panu Jezusowi
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie
Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.
Kolejne spotkanie Jezusa. Tym razem jest to spotkanie przepełnione miłością. Jest też odważnym wyznaniem wiary. W tym jednym momencie dla świętej Weroniki nie było ważne ryzyko związane z podejściem do skazańca. Przecież obok byli żołnierze, którzy mogli ją dotkliwie pobić. Nie było też ważne to, co pomyślą o niej inni. Czy będą ją wyśmiewali, czy z politowaniem będą pukać się w czoło mówiąc, że tym jednym gestem, którym i tak wiele Jezusowi nie pomogła, mogła sama skazać się na śmierć. Liczył się tylko Jezus. I Jego cierpienie. I chęć zrobienia czegokolwiek, aby Mu pomóc, aby dodać Mu sił, aby Mu pokazać, że nie jest sam.
Nasza codzienność to suma tysięcy wypowiadanych słów i wykonywanych gestów. Często nie zdajemy siebie sprawy z tego, jak one są ważne i bagatelizujemy znaczenie wielu z nich. Zwłaszcza tych, których sami jesteśmy autorami. Inaczej jest, gdy jakimś drobnym w czyichś oczach gestem lub słowem poczujemy się zranieni. Wtedy nadajemy temu wydarzeniu szerszy sens, a drugiemu człowiekowi łatwo przypisujemy złe intencje. Każde słowo ma znaczenie. Każdy czyn ma znaczenie. Każdy gest ma znaczenie. Każdym możemy, jak święta Weronika, pokazać, jak bardzo kochamy. Każdym możemy zranić, każdym możemy pokazać, że umywamy ręce od odpowiedzialności, jak Piłat.
Panie Jezu, stoimy obok świętej Weroniki i podziwiamy jej odwagę. Podziwiamy jej wiarę. I też tak chcemy. Chcemy wziąć do naszych rąk chustę i otrzeć Twoją zmęczoną twarz. Każdy nasz dobry czyn jest otarciem Twojej twarzy. Każde wybaczenie, dokonane w Twoje Imię. Każde przyjście z pomocą, zwłaszcza temu człowiekowi, który jest najbliżej nas. Dobre słowo, słowo pocieszenia, otuchy, nadziei, słowo, które jest świadectwem Twojej miłości to także naśladowanie świętej Weroniki. Jest nim również codzienne realizowanie słów małżeńskiej przysięgi, jest nie wypełnianie obowiązków rodzicielskich, jest nim zachowanie czwartego przykazania.
Panie Jezu, pomóż nam, prosimy, zachwycić się postawą świętej Weroniki. Pomóż nam tę postawę naśladować. Panie Jezu, niech nasza rodzinna wspólnota będzie przeniknięta duchem empatii i chęci niesienia pomocy sobie nawzajem. Niech nasza rodzina będzie wspólnotą kochającą Ciebie tak mocno, jak czyniła to święta Weronika. Aby Twoje Oblicze było wyryte w naszych sercach i stało się motywacją naszych działań.
Któryś za nas cierpiał rany…
STACJA VII – Pan Jezus upada po raz drugi
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie
Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.
Droga wydaje się nie mieć końca. Ludzkie ciało Boga odmawia posłuszeństwa. Jezus upada po raz drugi. Ale On jednak wstaje. Wie, że musi dojść na Golgotę, że musi wypełnić do końca swoje powołanie.
Wierność powołaniu – to wielka nauka płynąca z drugiego upadku Jezusa. Każdemu powołaniu, także małżeńskiemu. Jakże wielu z nas, w chwilach próby, poddaje się. Jakże wiele małżeństw nie chce powstać, gdy zdarzy im się upadek. Szukamy najprostszych, najmniej wymagających rozwiązań. Nieraz pierwsze kłopoty skutkują rozwodem. Pierwsze pokusy skutkują grzechem. Pierwsze grzechy skutkują kolejnymi i coraz większym oddalaniem się od Boga. To prawda, że powstanie po upadku jest trudne. Ale nie jest niemożliwe. Nawet wtedy, gdy nie jest to pierwszy upadek.
Panie Jezu, patrzymy na Ciebie leżącego pod krzyżem. Chcemy teraz spojrzeć w głąb naszej duszy i zobaczyć nasze upadki. Pomóż nam poznać nasz grzech, bo tylko wtedy będziemy mogli go pokonać, bo tylko wtedy nasz upadek nie będzie trwał, bo tylko wtedy będziemy mogli wstać i iść dalej, aż do końca drogi, którą nam wyznaczyłeś. Pomóż nam zobaczyć grzech, którym ranimy Ciebie i którym ranimy naszych najbliższych. Którym ranimy się w naszych rodzinach. I daj nam siłę i łaskę nawrócenia.
Panie Jezu, w Twoje umęczone dłonie składamy nasze małżeństwa i nasze rodziny. Prosimy umocnij w nas łaskę sakramentu małżeństwa. Odnów naszą miłość. Niech spojrzenie na Ciebie upadającego pod ciężarem krzyża nie napełnia nas smutkiem, ale nadzieją i wiarą w to, że z każdego upadku można wstać. Niech ten widok postawi przed naszymi oczami obraz konfesjonału, w którym czekasz na każdego, kto upada. W którym chcesz dotykać swoją uzdrawiającą mocą każdą chorobę duszy, w którym chcesz odpuścić grzech i dać siłę do pokonania trudów naszego małżeńskiego i rodzinnego powołania.
Któryś za nas cierpiał rany…
STACJA VIII – Pan Jezus spotyka płaczące niewiasty
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie
Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.
Dlaczego niewiasty płakały? Czy dlatego, że żal im było cierpiącego Jezusa? Ze zwykłego ludzkiego współczucia? A Jezus, mimo ogromnego zmęczenia i bólu, do końca wypełniając swoje powołanie, naucza. „Nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi” (Łk 23, 28).
My też czasem płaczemy. I różne są przyczyny naszych łez. Płaczemy, gdy ktoś nam wyrządzi krzywdę, gdy nie spełnią się nasze oczekiwania, gdy ktoś nas zawiedzie. Płaczemy, gdy się z kimś żegnamy, gdy ktoś odchodzi na zawsze z tego świata. Płaczemy, gdy spotyka nas cierpienie, gdy cierpienie spotyka kogoś, kogo kochamy. Czy umiemy zapłakać nad sobą, nad własnym grzechem? Czy umiemy zapłakać nad grzechem naszych bliskich? Czy umiemy zapłakać wtedy, gdy oddalamy się od naszego Zbawiciela?
Panie Jezu, stoimy wśród płaczących niewiast. Patrzymy na Ciebie poranionego, wyszydzonego, cierpiącego. Nie wiemy, jak możemy Ci pomóc. I płaczemy wraz z niewiastami. Ale też słuchamy Twojego głosu, z którego dowiadujemy się, że to właśnie my, że to nasze grzechy są powodem Twojej drogi krzyżowej.
Panie Jezu, powołałeś nas do życia w rodzinie. Dziękujemy Ci za to powołanie. I przepraszamy za to, że przez nasze zachowanie, przez nasze nieroztropnie wypowiedziane słowa, przez nasze roztargnienie, przez nasze zaniedbanie, przez nasze czyny płakali ci, których nam dałeś. Przepraszamy za każdy grzech popełniony w naszej rodzinie. Za brak miłości, za brak szacunku. Przepraszamy za grzechy popełniane w innych rodzinach. Za grzechy przemocy, nienawiści, zemsty. Za grzechy zdrady małżeńskiej. Za grzechy obojętności. Wybacz nam Panie Jezu! Tak, jak my teraz wybaczamy tym, którzy kiedykolwiek stali się przyczyną naszych łez.
Któryś za nas cierpiał rany…
STACJA IX – Pan Jezus upada pod krzyżem po raz trzeci
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie
Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.
Co spowodowało ten upadek? Czy ktoś Jezusa popchnął? Czy może Jezus potknął się o jakąś nierówność na drodze? A może po prostu brakło Mu już siły? Patrząc na leżącego Jezusa rozumiemy, że ludzkie siły są ograniczone. Że człowiek sam nie osiągnie celu. Że człowiek potrzebuje Boga.
Bardzo często liczymy na swoje siły. Na swój intelekt, na swoją przedsiębiorczość i zaradność, na swoją mądrość. Często mamy przekonanie, że sami damy sobie radę, że sami potrafimy rozwiązać wiele zagadek, że nie potrzebujemy pomocy ani innych ludzi, ani Kościoła, ani Boga. Tak popełniamy grzech pychy.
Panie Jezu, klękamy przed Tobą, leżącym na ziemi. Klękamy przed Bogiem, który tak nas umiłował, że stał się człowiekiem i wydał Samego Siebie za nas, abyśmy mieli życie. Klękamy przed Tobą i bijemy się w piersi. Bo jesteśmy grzeszni. Bo jesteśmy słabi. Bo tak naprawdę to my upadamy wierząc we własną moc zamiast w Twoją. Upadamy, bo w naszych małżeństwach i rodzinach nie pytamy Cię o zdanie. Upadamy, bo podejmujemy decyzje stojąc z głową dumnie podniesioną do góry, zamiast klęcząc przed Tobą.
Panie Jezu, prosimy Cię, abyś dał nam wiarę mocną, niezachwianą, wiarę, która wznieci w nas miłość do Ciebie. Prosimy, abyśmy umieli przyjmować Cię do naszych domów w każdym dniu. Abyśmy umieli spełniać Twoją wolę wtedy, gdy podejmujemy decyzje ważne, których skutki mogą się rozciągać na całe lata, jak wtedy, gdy wykonujemy nasze codzienne czynności. Naucz nas rozmawiać z Tobą o wszystkim. Naucz nas powierzać Ci naszą codzienność. Bądź z nami zawsze i umacniaj naszą miłość do Ciebie. Bądź z nami i uświęcaj naszą miłość małżeńską.
Któryś za nas cierpiał rany…
STACJA X – Pan Jezus z szat obnażony
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie
Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.
Człowiek potrafi wymyślać rzeczy straszne! Żołnierze nie ściągali z Jezusa szat delikatnie. Zrywali je tak, aby rozerwać zakrzepłą krew. Tak, człowiek potrafi wymyślać okrutne tortury. Znamy je z historii, nie tylko tej odległej, ale i z wydarzeń dziejących się dzisiaj. „Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość,, obelgi, pycha, głupota” (Mt 7, 21-22).
Ile zła pochodzącego z naszych serc miało miejsce w naszych rodzinach? Czasem działo się to z naszą pełną świadomością, czasem jakby mimowolnie. Dlaczego, jak pisał święty Paweł, często czynimy zło, którego nie chcemy zamiast dobra, które chcemy? (por. Rz 7, 19-21) Gdyż nasze serca daleko są od Boga. Wciąż mało czasu poświęcamy na modlitwę, wciąż w czasie modlitwy pamiętamy tylko o własnych potrzebach. Wciąż brak w naszych sercach uwielbienia Boga, dostrzegania na każdym kroku Jego zbawczej miłości, miłości, która nie cofnęła się przed odarciem ze wszystkiego. Co my poświęcamy Bogu?
Panie Jezu, patrzymy na żołnierzy, którzy zdzierają z Ciebie szaty. I wstydzimy się wszystkich grzechów nieczystości. Wstydzimy się naszych myśli. Wstydzimy się tego, co oglądaliśmy, wstydzimy się naszych wyobrażeń. Wstydzimy się naszych czynów. Daj nam, prosimy, łaskę nawrócenia i wytrwania w dobrym. Daj nam czystość myśli, czynów, intencji. Abyśmy nie dołączyli do Twoich oprawców.
Panie Jezu, ochroń nasze rodziny przed zalewem grzechów nieczystości: przed grzechami pornografii, antykoncepcji, cudzołóstwa. Otocz nas mocno Twoją miłością, abyśmy nie ulegali współczesnej promocji grzechu. Polecamy Ci zwłaszcza młode pokolenie. Nie dopuść, aby pokusy świata zagłuszyły w naszych dzieciach piękno prawdziwej i czystej miłości.
Któryś za nas cierpiał rany…
STACJA XI – Pan Jezus przybity do krzyża
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie
Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.
Ci, którzy przybijali Jezusa do krzyża nie zdawali sobie sprawy z tego, że rany, które zadawali Skazańcowi staną się źródłem łaski dla następnych pokoleń. Nie wiedzieli, że te same rany będą wciąż żywe w tych, których Jezus wybrał, jak święty Franciszek z Asyżu, święty ojciec Pio… . Nie wiedzieli, że w świętej Krwi Jezusa znajdą ukojenie całe rzesze chorych i cierpiących, całe rzesze tych, którzy w Nim złożą nadzieję życia wiecznego.
Cierpienie Jezusa wciąż trwa. On wciąż jest przybijany do krzyża. I to my występujemy w roli katów. To nasze grzechy stają się gwoźdźmi, które przebijają Jego ręce i nogi. To nasze grzechy stają się włócznią przebijającą Jego bok. Ale te nasze gwoździe nie stają się dla nikogo źródłem łaski. Tymi gwoźdźmi sprawiamy Jezusowi tylko ból. Krzyżujemy też naszą duszę.
Panie Jezu, jesteśmy schowani w tłumie. Z oddali patrzymy na okrutną egzekucję. Nie lubimy widoku krwi. Często też nie lubimy widoku prawdy. Chowamy się przed nią, jak Adam schował się przed Bogiem w raju. Nie lubimy prawdy o naszej słabości, o naszych grzechach. Wolimy odwrócić wzrok i puścić głośną muzykę, aby nie usłyszeć głosu sumienia.
Panie Jezu, jesteśmy słabi. Jesteśmy grzeszni. Trudno nam zachować Twoje przykazania, zwłaszcza przykazanie miłości. Pomóż nam zobaczyć, że w Tobie jest nasza moc! Pomóż uwierzyć, że tylko z Tobą możemy nie bać się prawdy. Pomóż nam budować Twój Kościół w naszej rodzinie. Pomóż nam tak się kochać, jak Ty nas umiłowałeś. Pomóż nam być Twoimi uczniami.
Któryś za nas cierpiał rany…
STACJA XII – Pan Jezus umiera na krzyżu
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie
Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.
Umierając na krzyżu, Pan Jezus daje nam kolejne lekcje. Lekcję wiary, lekcję pokory, lekcję odpowiedzialności, lekcję posłuszeństwa, lekcję miłości, lekcję wybaczenia… Dobrze ją zrozumiał setnik, który wyznał: „Prawdziwie, Ten był Synem Bożym” (Mt 27,54) . Dobrze ją zrozumiał skazany wraz z Jezusem złoczyńca. On też poznał w Tym, którego los dzielił, Mesjasza. A Jezus odpuścił mu jego winy i dał najwspanialszą obietnicę, jaką człowiek może otrzymać: „Dziś ze Mną będziesz w raju”.
Lekcja wybaczenia płynąca z krzyża powinna do nas przemówić bardzo mocno. Bóg – Człowiek, Pan i Władca, wszechmocny, Ten, któremu posłuszne są wichry, ma moc, aby zniszczyć swoich prześladowców. On jednak wznosi za nich modlitwę do Ojca: „Ojcze, przebacz im” (Łk 23, 33). Czy staramy się naśladować wybaczającego Jezusa? Czy w naszych rodzinach więcej jest odwetu czy wybaczenia?
Panie Jezu, stoimy pod Twoim krzyżem i wraz z setnikiem wyznajemy naszą wiarę. Wierzymy, że Ty jesteś Synem Bożym, naszym Zbawicielem, który przez Swoją mękę i śmierć wybawia nas od śmierci wiecznej. Wierzymy, że naszą drogą do Ciebie jest małżeństwo i rodzina. Idziemy nią więc na spotkanie z Tobą. I wierzymy, że w ostatnim dniu naszej drogi usłyszymy od Ciebie te same słowa, które skierowałeś do łotra: „Dziś ze Mną będziesz w raju”.
Panie Jezu, pomóż nam wybaczać. Pomóż nam patrzeć na naszych bliskich, tych, których Ty sam nam dałeś, oczami Twojej miłości. Twoimi oczami, które wybaczają każdemu skruszonemu grzesznikowi. Pomóż nam zniszczyć ducha zemsty i odwetu! Ty pokazujesz, że my, chcąc należeć do Ciebie, musimy umieć wybaczać. Dlatego prosimy, abyśmy w tych momentach, kiedy będzie nam trudno kogoś zrozumieć i trudno odpuścić jego grzech, umieli popatrzeć na krzyż. I w tym krzyżu zobaczyli Ciebie, który przebaczasz nie tylko Swoim oprawcom, ale przede wszystkim przebaczasz mnie samemu i to za mnie zanosisz do Ojca modlitwę: „Przebacz mu, bo nie wie, co czyni”.
Któryś za nas cierpiał rany…
STACJA XIII – Pan Jezus zdjęty z krzyża
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie
Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.
Józef z Arymatei owinął Ciało Zbawiciela w płótno i złożył do grobu. Pozostali członkowie Wysokiej Rady odetchnęli z ulgą i poszli do domów. Że wreszcie zniknął Ten, który nie raz był powodem wyrzutów sumienia. Że wreszcie pozbyli się Tego, który zmuszał ich serca do kochania, do współczucia, do wiary w Boga, a nie w prawa przez siebie stworzone. Wreszcie będą mieli spokój.
Wielu z nas też chciałoby, aby Jezus zniknął. Aby zniknęły wyrzuty sumienia, aby nikt nie przypominał o miłosiernej miłości czekającej w konfesjonale. Dlatego tak często tworzymy sobie swój własny obraz Boga, swoim wyobrażeniem Zbawiciela zasłaniamy widok umierającego za nasze grzechy Pana. Tak łatwo usprawiedliwiamy nasze grzechy. Bo Takie były okoliczności, bo ktoś nas sprowokował, bo to przecież nie nasza wina, ale naszych żon, mężów, dzieci, rodziców, teściów… Oddalamy się od prawdy, która boli.
Panie Jezu, z wielkim szacunkiem pomagamy Józefowi z Arymatei. Bo wciąż Cię kochamy. Bo, mimo grzechów i częstych upadków, pragniemy Twojej bliskości. Pragniemy Twojej obecności w naszych małżeństwach i rodzinach. Nie chcemy zagłuszać wyrzutów sumienia. Chcemy żyć tak, jak Ty nam poleciłeś. Chcemy na co dzień, w każdej sytuacji, w każdej chwili, kochać. Kochać Ciebie, kochać naszych bliskich, kochać przyjaciół, kochać tych, którzy nam źle życzą.
Panie Jezu, przykazanie miłości Boga i bliźniego, to największe i najpiękniejsze z przykazań, jest trudne. Ale z Tobą wszystko możemy uczynić. Naucz nas, prosimy, ufać w Twoją moc, która może nas przemieniać. Naucz nas pokory, abyśmy nie liczyli na własne siły, lecz na Ciebie, który wciąż żyjesz. Naucz nas posłuszeństwa Tobie. Daj nam moc wiary, która będzie nasze oczy wznosić ku Tobie, która przeniknie nasze myśli i czyny. Daj nam moc wiary, która nasze małżeństwo uczyni Twoim domem.
Któryś za nas cierpiał rany…
STACJA XIV – Pan Jezus złożony do grobu
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie
Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.
Nasz doczesny świat podpowiada nam, że grób jest końcem. Dlatego trzeba życie wykorzystać, trzeba nasycić się wszystkimi możliwymi przyjemnościami. Trzeba mieć marzenia i realizować je z wielką konsekwencją. Bo ludzkie życie jest kruche. Bo tak niewiele trzeba, by się skończyło. A potem już tylko grób i wspomnienia tych, którzy zostali.
Wiara mówi nam coś zdecydowanie innego. Wiara mówi nam, że grób jest bramą zmartwychwstania. Wiara kieruje nas do Jezusa, który mówił, że każdy zmartwychwstanie, choć jedni pójdą na zmartwychwstanie życia, a inni na zmartwychwstanie potępienia (por. J 5, 29). Wiara mówi nam, że to, co powinniśmy wykorzystać, to łaska Jezusa Chrystusa. Dla nas, małżonków, dzieci i rodziców tą łaską jest dar sakramentu małżeństwa. To dzięki niemu możemy uczynić nasze rodziny w pełni szczęśliwymi, żyjącymi prawdą o nieskończoności ludzkiego życia, prawdą o miłości Boga do nas, prawdą o tym, że grób nie jest końcem.
Panie Jezu, stoimy przy Twoim grobie. Jeszcze jest zamknięty. Nie jesteśmy smutni. Bo my już wiemy – ten grób zaraz będzie pusty. Tak samo jak każdy inny grób. Dlatego teraz pragniemy objąć naszą modlitwą wszystkich, którzy stojąc nad grobem rozpaczają, którym żal i smutek zasłania nadzieję. Dotknij ich Swoją delikatną miłością, niech promień Twojego zmartwychwstania przeniknie ich serca.
Panie Jezu, dziękujemy Ci za sakrament chrztu świętego. Dziękujemy za to, że włączyłeś nas we wspólnotę Kościoła. Dziękujemy Ci za to, że pozwalasz nam czynić sobie ziemię poddaną. Czasem za bardzo się na tym zadaniu koncentrujemy, przez co znika z naszych oczu ostateczny sens i cel doczesności. Dziękujemy więc za dar sakramentu bierzmowania, za Ducha Pocieszyciela, który uczy nas prawdy o Twojej miłości. Miłości, dla której grób nie jest miejscem rozpaczy, ale nadziei. Dziękujemy Ci za dar sakramentu małżeństwa. Dziękujemy za powołanie do rodzicielstwa. Dziękujemy za to powołanie i prosimy o to, abyśmy nie zmarnowali tych talentów, które od Ciebie otrzymujemy.
Któryś za nas cierpiał rany…